Quo vadis, Europo?

Od jakiegoś czasu nie byliśmy szczególnie aktywni w Internecie i mediach społecznościowych. To jednak nie znaczy, że zniknęliśmy. Ograniczały nas sprawy osobiste, ale obecnie dzieje się zbyt wiele, byśmy mogli milczeć.

W skrócie: powoli tracimy prywatność. Odchodzi, podczas gdy my odwracamy wzrok. I niestety, w dużej mierze odpowiada za to Unia Europejska.

W UE na tapet wrócił pomysł znany jako „chat control”. Zakłada on, że serwisy miałyby obowiązek skanować prywatne wiadomości użytkowników. Dotyczy to nawet wiadomości chronionych szyfrowaniem typu end-to-end. Krytycy mówią, że zamienia to prywatny czat w cyfrowy punkt kontroli, w którym każdy musi zostać sprawdzony. Latem projekt znów posunął się naprzód pod duńską prezydencją. Mówi się o głosowaniu już w połowie października. Polska jest jednym z nielicznych krajów, które sprzeciwiają się tym regulacjom.

Organizacje broniące praw cyfrowych i wielu inżynierów ostrzega: skanowanie po stronie klienta podważa samą ideę bezpiecznej komunikacji. Parlament i Rada UE przedłużyły już tymczasowe przepisy, które pozwalają platformom na skanowanie na zasadzie dobrowolności do kwietnia 2026 r. Podniesienie tego do rangi powszechnego obowiązku zmieniłoby świat. I to na dość mroczny. A wszystko to pod hasłem „ochrony dzieci”.

Nastroje widać w sieci. Reddit pełen jest dyskusji na ten temat – od r/europe i r/privacy po r/slovakia. Ludzie widzą w tym masowe skanowanie i uderzenie w fundament zaufania do technologii. I nie są to obawy marginalne. To strach obecny w głównym nurcie, wśród zwykłych użytkowników i twórców technologii.

W tym samym czasie Google zaostrza kontrolę nad systemem Android. Firma zapowiada rozpoczęcie weryfikacji tożsamości programistów, którzy udostępniają aplikacje poza Play Store. Argument: walka z oszustwami i malware. Już dziś Play Protect skanuje instalacje z dowolnego źródła w czasie rzeczywistym. Teraz próg dla niezależnej dystrybucji aplikacji podnosi się jeszcze wyżej. A pojedyncza instytucja zyskuje jeszcze większą władzę nad tym, kto ma dostęp, a kto nie.

Obie historie idą w tym samym kierunku. Więcej skanowania. Więcej kontroli tożsamości. Większa kontrola nad tym, co działa na naszych urządzeniach. Część tych działań ma sens z punktu widzenia bezpieczeństwa. Ryzyko polega na tym, że minimum prywatności stale się kurczy. Oczywiście nie chcemy brzmieć, jakbyśmy przywdziali czapki z folii aluminiowej, ale granica między rozsądną obroną a twardą inwigilacją zaciera się coraz szybciej.

Najbardziej niepokoi nas to, jak mało uwagi poświęca się tej kwestii na co dzień. W serwisach informacyjnych temat właściwie nie istnieje. LinkedIn zalewają posty o sztucznej inteligencji (i od czasu do czasu wątki HR-owe). Nowe modele, kolejne testy wydajności. Mało kto za to pisze o polityce szyfrowania czy rosnącej władzy platform. A to one w dużej mierze decydują o tym, z jakim Internetem żyjemy i jaki zostawimy naszym dzieciom. I właśnie o tym trzeba rozmawiać – otwarcie, bez żargonu i bez manipulacji.

Orwell napisał „Rok 1984” jako ostrzeżenie, nie instrukcję obsługi.

Jeśli to dla Ciebie ważne lub chociaż Cię zaciekawiło, sięgnij do źródeł. A potem zabierz głos. Zapytaj swoje zespoły o szyfrowanie. Zapytaj dostawców o skanowanie na urządzeniach. Zapytaj swoich liderów, jakie zabezpieczenia popierają. Napisz do swojego europosła.

Jeśli pracujesz w branży technologicznej lub po prostu korzystasz z telefonu komórkowego, to jest ten moment, by stać się czujnym i bardziej świadomym.

Materiały:

Bonus:

Kontrowersje wokół strategii „ProtectEU”

W dzisiejszym, dynamicznie zmieniającym się cyfrowym świecie, szczególnie tutaj w Europie, kluczowe jest, abyśmy byli na bieżąco. Słyszeliście już o nowej strategii UE o nazwie „ProtectEU”, ogłoszonej przez Komisję Europejską? Robi się o niej głośno i, szczerze mówiąc, na dzień 6 maja 2025 roku, niektóre z jej propozycji budzą nasze, tj. Stowarzyszenia, obawy.

Czym jest ProtectEU? Na pierwszy rzut oka to kompleksowy plan na lata 2024-2029 mający na celu wzmocnienie bezpieczeństwa wewnętrznego UE przed różnego rodzaju zagrożeniami, od przestępczości zorganizowanej po cyberataki. Kluczowym, a zarazem kontrowersyjnym elementem jest plan przygotowania „Technologicznej Mapy Drogowej w zakresie szyfrowania” („a Technology Roadmap on encryption”). Jaki jest deklarowany cel? Identyfikacja i ocena rozwiązań technologicznych, które umożliwiłyby organom ścigania dostęp do zaszyfrowanych end-to-end danych – jak nasze prywatne wiadomości lub bezpiecznie, w naszym mniemaniu, przechowywane plikach – w „zgodny z prawem sposób” przy jednoczesnym „zapewnieniu cyberbezpieczeństwa i podstawowych praw”. Dla tych, którzy są mniej zaznajomieni, „szyfrowanie end-to-end” to technologia, która zapewnia prawdziwą prywatność waszych cyfrowych rozmów, gwarantując, że tylko wy i osoba, z którą się komunikujecie, możecie je przeczytać; nawet dostawca usług nie ma możliwości wglądu. Przynajmniej na razie.

Poważne obawy: Osłabianie szyfrowania

Skąd więc te syreny alarmowe z tak wielu stron? Ta idea „zgodnego z prawem dostępu” często przekłada się na propozycje środków, które mogłyby fundamentalnie osłabić szyfrowanie. Mówimy o takich rzeczach jak backdoory – czyli uogólniając wyłomy, tajne klucze, pozwalające ominąć zabezpieczenia – lub skanowanie po stronie klienta, w ramach którego wasze wiadomości mogłyby być skanowane pod kątem określonej zawartości na waszym urządzeniu zanim zostaną zaszyfrowane i wysłane. Brzmi to trochę inwazyjnie, prawda?

Znaczna liczba organizacji społecznych (CSO), naukowców, technologów i obrońców praw człowieka właśnie tak uważa. Argumentują oni, a my się z nimi zgadzamy, że próba stworzenia „bezpiecznych” backdoorów lub „chroniącego prywatność” skanowania po stronie klienta jest technicznie niewykonalna. Eksperci od dawna ostrzegają, że każdy system zaprojektowany do omijania szyfrowania z natury stwarza luki, które mogą być wykorzystane przez każdego – nie tylko przez tych „z założenia dobrych”, ale także przez cyberprzestępców, a nawet wrogie państwa, stwarzając poważne zagrożenie dla cyfrowego bezpieczeństwa nas wszystkich. Europejski Trybunał Praw Człowieka wyraźnie stwierdził, że wprowadzenie backdoorów w celu osłabienia szyfrowania mogłoby umożliwić powszechną inwigilację i być wykorzystywane przez sieci przestępcze, uznając takie ryzyko za nieproporcjonalne względem ewentualnych korzyści.

Dlaczego ma to znaczenie dla Europy (i dla Ciebie!)

W obecnych czasach znacznej niepewności geopolitycznej, w tym zmieniającej się sytuacji politycznej w USA i trwającej globalnej konkurencji gospodarczej, wzmocnienie cyfrowej suwerenności Europy jest ważniejsze niż kiedykolwiek. Potrzebujemy solidnej, bezpiecznej infrastruktury cyfrowej, zbudowanej i promowanej najlepiej przez europejskich innowatorów. Inicjatywy, które proponują osłabienie szyfrowania, mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Ryzykują one nie tylko naruszeniem prywatności jednostki, ale także uczynieniem całego naszego cyfrowego ekosystemu bardziej podatnym na zagrożenia, podważając zaufanie do europejskiej technologii w czasie, gdy musimy je wzmacniać. Jak możemy dążyć do prawdziwego cyfrowego przywództwa, jeśli same narzędzia, które zapewniają nasze bezpieczeństwo online i prywatność danych, miałyby je naruszać?

Otwarty list przeciwko planom szyfrowania ProtectEU

Nie jesteśmy w naszych obawach odosobnieni. Tuta, europejski dostawca bezpiecznej poczty elektronicznej, niedawno opublikował na swoim blogu otwarty list skierowany do Henny Virkkunen, Wiceprzewodniczącej Wykonawczej UE ds. Suwerenności Technologicznej, Bezpieczeństwa i Demokracji. List ten jest podpisany przez imponującą koalicję organizacji społecznych, naukowców, badaczy i innych ekspertów specjalizujących się w prawach człowieka i technologii.

Kluczowe punkty listu:

  • Zagrożenie dla podstawowych praw i bezpieczeństwa: Plan stworzenia Mapy Drogowej w zakresie szyfrowania w celu umożliwienia organom ścigania dostępu do zaszyfrowanych danych jest postrzegany jako znaczące ryzyko.
  • Technicznie niemożliwe do bezpiecznego wykonania: Istnieje powszechny konsensus naukowy, że zapewnienie „okazjonalnego dostępu” bez tworzenia luk możliwych do wykorzystania przez złośliwe podmioty i reżimy autorytarne nie jest możliwe.
  • Wadliwe rozwiązania: Propozycje takie jak skanowanie po stronie klienta nie chronią prawdziwie prywatności; mogą umożliwić masową inwigilację i zwiększyć ryzyko naruszeń bezpieczeństwa.
  • Szyfrowanie musi być silne: W liście podkreśla się, że silne szyfrowanie end-to-end ma kluczowe znaczenie dla ochrony praw człowieka i zapewnienia bezpiecznej infrastruktury cyfrowej w całej Europie.

Sygnatariusze pragną również znaczącego udziału w opracowywaniu tej Mapy Drogowej, wnioskując o miejsca przy stole dla niezależnych ekspertów, aby zapewnić, że rozwiązania są oparte na dowodach i szanują prawa obywateli.

Nasze stanowisko i wezwanie do działania

W Stowarzyszeniu zdecydowanie popieramy tych krytyków. Wierzymy, że silne szyfrowanie jest kamieniem węgielnym bezpiecznej, wolnej i innowacyjnej Europy cyfrowej. Wysiłki mające na celu jego podważenie, nawet przy deklarowanym celu zgodnego z prawem dostępu, są technicznie ryzykowne i mogą mieć daleko idące negatywne konsekwencje dla infrastruktury bezpieczeństwa cyfrowego naszego kontynentu. W erze, w której zagrożenia cyfrowe eskalują, a cyfrowa autonomia Europy jest najważniejsza, realizowanie polityki, która osłabia naszą obronę, wydaje się sprzeczne z ogólnym interesem.

Pełny tekst otwartego listu i wnikliwą analizę Tuta można znaleźć na ich blogu. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z nim oraz zgłębienia tematu i związanych z nim implikacji.

Jakie są wasze przemyślenia odnośnie do tej delikatnej równowagi między bezpieczeństwem a prywatnością? Jak Europa powinna radzić sobie z tymi wyzwaniami, aby chronić zarówno swoich obywateli, jak i swoją cyfrową przyszłość? Chętnie poznamy wasze opinie w komentarzach.

Skierujmy europejskie rozmowy w cyberprzestrzeni na inny tor: czas na własne, europejskie komunikatory

Czy zastanawiałeś się kiedyś, kto naprawdę ma dostęp do Twoich prywatnych rozmów? Przez lata większość z nas w Europie korzystała z usług amerykańskich gigantów, takich jak WhatsApp czy Facebook Messenger, by utrzymywać kontakt z bliskimi i współpracownikami. Te platformy są „darmowe”, ale prawdziwą ceną jest nasza prywatność – nasze wiadomości, kontakty i metadane trafiają na serwery poza Europą, podlegając obcym przepisom i zmiennym politykom. W czasach globalnej niepewności i cyfrowych wojen handlowych, czy naprawdę powinniśmy powierzać nasze najważniejsze dane firmom, których priorytety mogą się zmienić z dnia na dzień?

W Stowarzyszeniu Made in Europe wierzymy, że czas na zmianę. Europa ma własny ekosystem komunikatorów, które nie tylko spełniają surowe normy RODO, ale często przewyższają amerykańskie odpowiedniki pod względem przejrzystości, bezpieczeństwa i szacunku dla użytkownika. Zamiast płacić za „darmowe” aplikacje swoimi danymi, warto poznać europejskie alternatywy, które stawiają użytkownika, a nie reklamodawcę, w centrum uwagi.

Threema – szwajcarska prywatność bez kompromisów

Threema, rozwijana w Szwajcarii, to wzór prywatności wśród komunikatorów. Jej filozofia „Privacy by Design” oznacza, że aplikacja generuje minimalną ilość metadanych, a wiadomości są natychmiast usuwane z serwerów po dostarczeniu. Możesz korzystać z Threema całkowicie anonimowo – bez podawania numeru telefonu czy e-maila, otrzymując unikalny identyfikator Threema ID. Kod aplikacji jest otwarty, a serwery znajdują się wyłącznie w Szwajcarii, podlegając jednemu z najbardziej restrykcyjnych systemów ochrony prywatności na świecie. Wszystkie wiadomości, rozmowy grupowe, połączenia i zdjęcia profilowe są domyślnie szyfrowane end-to-end. Aplikacja działa na iOS, Androidzie, Windowsie, macOS i Linuksie. Jednorazowa opłata rzędu ceny jednej kawy na wynos w popularnych sieciówkach (ok. 5 EUR) to inwestycja w niezależność od reklam i sprzedaży danych. Threema to nasz numer jeden – dla tych, którzy szukają najwyższych standardów bezpieczeństwa i europejskich wartości.

Skred – francuska prywatność peer-to-peer

Skred to francuski komunikator, który stawia na pełną anonimowość. Nie wymaga numeru telefonu ani e-maila – kontakty dodajesz przez skanowanie kodów QR. Wszystkie rozmowy są szyfrowane end-to-end, a aplikacja nie przechowuje żadnych wiadomości ani metadanych na serwerach. Skred bazuje na rozwiązaniach Guardian Project, a jej bezpieczeństwo regularnie audytuje Quarkslab. Oferuje m.in. znikające wiadomości, bezpieczne udostępnianie plików, czaty grupowe czy możliwość tworzenia wielu tożsamości. Skred jest darmowy, dostępny na iOS, Androida i komputery. Choć nie jest w pełni open source, regularne audyty i minimalistyczne podejście do danych czynią go świetnym wyborem dla osób ceniących anonimowość.

Element – zdecentralizowany i otwarty

Element (dawniej Riot.im) to brytyjski komunikator oparty na protokole Matrix, który stawia na decentralizację i otwartość. Kod aplikacji jest w pełni dostępny na GitHubie, a każdy użytkownik lub organizacja może postawić własny serwer – to Ty decydujesz, gdzie są Twoje dane. Element zapewnia szyfrowanie end-to-end w rozmowach indywidualnych i grupowych oraz integrację z wideokonferencjami Jitsi. Działa na komputerach i smartfonach, choć dla niektórych użytkowników interfejs i decentralizacja mogą wymagać chwili przyzwyczajenia. To świetny wybór dla osób i organizacji, które cenią pełną kontrolę nad swoimi danymi.

Wire – szwajcarskie bezpieczeństwo i nowoczesność

Wire to kolejny szwajcarski komunikator, w pełni open source, regularnie audytowany. Wszystkie wiadomości, pliki i połączenia są domyślnie szyfrowane (protokół Proteus, wywodzący się z Signal Protocol). Wire umożliwia korzystanie na wielu urządzeniach, a dane są przechowywane na serwerach w Niemczech i Irlandii (certyfikacja ISO 27001). Aplikacja jest darmowa dla osób prywatnych, a dla firm oferuje płatne plany. Wire zbiera pewne metadane (np. do synchronizacji między urządzeniami), co jest kompromisem między wygodą a prywatnością. To dobry wybór dla osób, które chcą połączyć bezpieczeństwo z nowoczesnym interfejsem.

Olvid – francuska innowacja i certyfikowane bezpieczeństwo

Olvid to komunikator z Francji, który nie wymaga numeru telefonu ani e-maila – kontakty dodajesz przez QR kody. Kod aplikacji po stronie klienta jest otwarty, a autorskie protokoły kryptograficzne zostały niezależnie zweryfikowane przez ekspertów. Olvid szyfruje nie tylko treść, ale i metadane, gwarantując anonimowość rozmówców. Jako jedyny komunikator zdobył certyfikat ANSSI (francuska agencja cyberbezpieczeństwa), co potwierdza jego najwyższy poziom bezpieczeństwa. Połączenia wideo są dostępne w płatnej wersji, ale Olvid to idealny wybór dla tych, którzy oczekują maksymalnej ochrony.

Delta Chat – komunikacja przez e-mail

Delta Chat z Niemiec to nietypowy komunikator – działa na bazie Twojego konta e-mail. Nie musisz się rejestrować – wystarczy, że masz e-mail. Wiadomości są szyfrowane (Autocrypt), a aplikacja jest w pełni zdecentralizowana i open source. Możesz pisać do każdego, kto ma e-mail, nawet jeśli nie używa Delta Chat. To rozwiązanie dla tych, którzy cenią niezależność i otwarte standardy, choć komfort korzystania zależy od wybranego dostawcy poczty.

Treebal – komunikator z ekologią w sercu

Treebal z Francji łączy prywatność z troską o środowisko. Wszystkie wiadomości są szyfrowane end-to-end i automatycznie kasowane po 7 dniach, by ograniczyć zużycie energii i miejsce na serwerach. Treebal inwestuje część dochodów w projekty ekologiczne, a aplikacja powstała zgodnie z zasadami ekoprojektowania. Niestety, nie jest w pełni open source i korzysta z serwerów Google Cloud w Brukseli, co jest minusem dla osób szczególnie dbających o prywatność.

Ginlo / Ginlo2 – dobre intencje, słaba realizacja

Ginlo z Niemiec deklaruje silne szyfrowanie i ochronę prywatności, ale kod jest tylko częściowo otwarty, a dokumentacja i niezależne audyty są niewystarczające. Wykryto też luki w protokołach bezpieczeństwa. Dopóki nie zostaną one naprawione, nie rekomendujemy Ginlo osobom szukającym najwyższego poziomu ochrony.

Session – otwartość z zastrzeżeniami

Session, obecnie rozwijany w Szwajcarii, to komunikator open source, który nie wymaga numeru telefonu ani e-maila. Tworzy się losowy Session ID, a wiadomości są szyfrowane i przesyłane przez zdecentralizowaną sieć węzłów. Aplikacja nie zbiera metadanych, ale wyłączono w niej Perfect Forward Secrecy, co budzi kontrowersje. Mimo niezależnych audytów, niektóre decyzje techniczne i powiązania z kryptowalutami są dyskusyjne. To ciekawa propozycja, ale na razie nie rekomendujemy jej do najbardziej wrażliwych zastosowań.

TeleGuard – potencjał, ale brak przejrzystości

TeleGuard, kolejny szwajcarski komunikator, deklaruje silne szyfrowanie (algorytm Salsa20) i minimalizm w zbieraniu danych. Brakuje jednak publicznego kodu i niezależnych audytów, więc trudno ocenić faktyczny poziom bezpieczeństwa. Zalecamy ostrożność i poczekanie na większą transparentność.

Briar – dla aktywistów i osób o wysokim poziomie ryzyka

Briar z Austrii to komunikator dla tych, którzy potrzebują ekstremalnej prywatności. Działa peer-to-peer, synchronizując wiadomości przez Tor, Bluetooth, Wi-Fi lub nawet kartę pamięci – nawet bez internetu. Briar nie korzysta z żadnych centralnych serwerów, a wiadomości są przechowywane lokalnie. Kod jest otwarty, a aplikacja odporna na cenzurę i inwigilację. To narzędzie dla dziennikarzy, aktywistów i wszystkich, którzy muszą chronić swoją komunikację w trudnych warunkach.

Teamwire – bezpieczeństwo klasy biznesowej

Teamwire z Niemiec to komunikator dla firm i instytucji, które muszą spełniać rygorystyczne normy RODO. Oferuje szyfrowanie wiadomości i metadanych, certyfikat ISO 27001 oraz przechowywanie danych w niemieckich centrach danych. Integruje się z systemami zarządzania urządzeniami mobilnymi i oferuje funkcje archiwizacji zgodne z wymogami audytowymi. Nie jest w pełni open source i nie jest przeznaczony dla użytkowników indywidualnych, ale dla biznesu to solidny wybór.

Wyróżnienie honorowe: Signal

Chociaż nie jest to aplikacja europejska, Signal zasługuje na szczególne wyróżnienie, ponieważ wyznacza światowe standardy w dziedzinie bezpiecznej komunikacji. Stworzony w lipcu 2014 roku przez Moxiego Marlinspike’a, Signal jest rozwijany przez fundację non-profit Signal Foundation oraz jej spółkę zależną, Signal Messenger LLC. Fundacja powstała w 2018 roku dzięki początkowemu finansowaniu w wysokości 50 milionów dolarów od Briana Actona, współzałożyciela WhatsApp, który obecnie pełni funkcję CEO Signal. Mimo że Signal ma siedzibę w USA, jego kod źródłowy jest w pełni otwarty, a sama aplikacja została zatwierdzona do użytku wewnętrznego przez instytucje Unii Europejskiej, co skłoniło nas do uwzględnienia jej w tym zestawieniu.

Sercem aplikacji jest Protokół Signal – uznany kryptograficzny standard zapewniający szyfrowanie end-to-end (E2EE) dla wiadomości tekstowych, głosowych oraz połączeń wideo. Aplikacja została zaprojektowana z myślą o globalnych standardach prywatności; minimalne przechowywanie danych czyni go odpornym na żądania organów ścigania i inwigilację rządową. Kod źródłowy klientów mobilnych, aplikacji desktopowej oraz większości komponentów serwerowych jest dostępny na GitHubie na licencji AGPL-3.0. Ta transparentność umożliwia niezależnym ekspertom przeglądanie, audytowanie i współtworzenie kodu. Protokół Signal przeszedł liczne niezależne audyty bezpieczeństwa, w tym formalną analizę przeprowadzoną przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego i innych uczelni, która potwierdziła jego odporność na ataki i brak poważnych luk. Electronic Frontier Foundation (EFF) również wysoko ocenia Signal pod względem bezpieczeństwa i prywatności.

Reasumując, Signal wyróżnia się jako transparentna, niezależnie audytowana i wysoce bezpieczna platforma komunikacyjna, która wyznaczyła standardy w branży. Mimo że nie jest to rozwiązanie europejskie, jego reputacja i poziom bezpieczeństwa są niepodważalne. Jednakże, jako Stowarzyszenie Made in Europe, pragniemy podkreślić, że istnieją równie bezpieczne europejskie alternatywy, takie jak Threema, Skred czy Element, i to właśnie ich użycie rekomendujemy w pierwszej kolejności użytkownikom w Europie i poza nią.

Podsumowanie: wybierz europejskie, wybierz prywatność

Dominacja amerykańskich komunikatorów nie jest nieunikniona. Europa oferuje wiele alternatyw, które szanują nasze prawo do prywatności i bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, czy cenisz otwartość, przejrzystość, niezależność czy ekologię – znajdziesz europejski komunikator dla siebie.

Co Cię powstrzymuje przed zmianą? Pobierz jeden z tych komunikatorów, zaproś bliskich i pomóż nam budować cyfrową suwerenność Europy. Twoje rozmowy – i Twoje dane – powinny zostać w Europie.

Zacznijmy tę rozmowę. Który europejski komunikator wypróbujesz jako pierwszy? Podziel się opinią i dołącz do ruchu na rzecz prywatnej, bezpiecznej i niezależnej przyszłości cyfrowej.

Kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego większość aplikacji na Twoim telefonie, usług w chmurze czy narzędzi AI pochodzi z USA? To trochę jak mieszkanie w wymarzonym luksusowym domu zaprojektowanym przez kogoś innego — wygodne, jasne, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy sami stworzyli projekt? Właśnie o to chodzi w Stowarzyszeniu Made in Europe: odzyskanie technologicznej suwerenności Europy i budowanie rodzimych alternatyw dla amerykańskich rozwiązań IT. Opowiadałam o swojej wizji ostatnio znajomemu przy kawie i, szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że opisuję prawdziwą rewolucję.

Nowy początek dla europejskiej technologii

Wyobraź sobie grupę pasjonatów technologii siedzących przy stole, rozdrażnionych najnowszymi napięciami politycznymi i gospodarczymi między Europą a USA, zastanawiających się, jak sprawić, by europejska technologia rozkwitła. Tak właśnie narodziło się Stowarzyszenie Made in Europe. Nie chodzi tylko o tworzenie alternatyw; chodzi o budowanie przyszłości, w której Europa będzie liderem innowacji, zrównoważonego rozwoju i cyfrowej niezależności. Brzmi ambitnie? Ale czy nie tego właśnie oczekujemy od Europy?

Misja stowarzyszenia jest jasna: promowanie rozwiązań technologicznych „made in Europe”, które stawiają na prywatność, suwerenność danych i zgodność z regulacjami UE. Weźmy za przykład choćby dostawców usług chmurowych takich jak Scaleway czy OVHcloud, którzy chronią Twoje dane przed amerykańskimi przepisami dotyczącymi nadzoru, albo wyszukiwarkach skoncentrowanych na prywatności jak Qwant czy Ecosia. To nie tylko alternatywy, to deklaracje niezależności.

Dlaczego teraz?

Bądźmy szczerzy — Europa od lat próbuje dogonić świat w dziedzinie technologii. Amerykańscy giganci technologiczni są 20 razy więksi niż ich europejskie odpowiedniki. Ale oto niespodzianka: napięcia transatlantyckie stworzyły okazję do zmiany. UE jest pod presją, by zmniejszyć swoją zależność od amerykańskiej infrastruktury cyfrowej, a inicjatywy takie jak Made in Europe wchodzą do gry.

Weźmy na przykład AI. Generatywna sztuczna inteligencja rozwija się na całym świecie, ale europejskie startupy takie jak Aleph Alpha udowadniają, że możemy konkurować bez kompromisów w kwestii etyki czy prywatności. A co z rosnącą popularnością zielonych technologii i produkcji cyrkularnej? To obszary, w których Europa już teraz błyszczy. Made in Europe chce korzystać z tych mocnych stron, by na nowo zdefiniować innowacyjność po naszej stronie Atlantyku

Co możesz zrobić?

Co to wszystko oznacza dla Ciebie? Jeśli masz już dosyć polegania na amerykańskich gigantach technologicznych, zacznij eksplorować europejskie alternatywy. Przejdź na narzędzia skoncentrowane na prywatności, takie jak NextCloud do współpracy czy Mullvad VPN do bezpiecznego przeglądania internetu. Wspieraj lokalne innowacje, wybierając produkty i usługi zgodne z Twoimi wartościami.

Ale co ważniejsze — dołącz do inicjatywy. Stowarzyszenie Made in Europe opiera się na współpracy i dyskusji, niezależnie czy jesteś przedsiębiorcą z wielkimi pomysłami, czy po prostu kimś ciekawym tego, skąd pochodzi Twoja technologia. Śledź nasze wpisy, uczestnicz w wydarzeniach takich jak np. nadchodzące InnoHive czy sesje pitchingowe online i dziel się swoimi przemyśleniami.

Bo wiesz co? Tu nie chodzi tylko o technologię; tu chodzi o kształtowanie naszej przyszłości. A kto by nie chciał mieć w tym swojego udziału?

Co myślisz? Jesteś gotowy na technologię Made in Europe?