Sztuczna inteligencja – temat, który właściwie już stał się codziennością, a jednocześnie wzbudza ekscytację, strach i przede wszystkim ogromne zainteresowanie. W ostatnich latach obserwujemy prawdziwy wyścig technologiczny. OpenAI, Google, Meta, Anthropic – wszyscy prześcigają się, żeby stworzyć coraz bardziej zaawansowane modele, które robią coraz większe wrażenie w różnych benchmarkach. W tle nieustannie rośnie presja, by być „tym pierwszym”. A co łączy tych wszystkich graczy? Są to firmy zza oceanu – amerykańskie giganty. I zanim zdążymy odetchnąć, po piętach depcze im już chińska konkurencja, jak choćby DeepSeek, która poważnie wstrząsnęła krajobrazem AI.

A jak to wygląda w Europie? Choć wciąż daleko nam do rywalizacji na poziomie globalnych kolosów, to mamy swoje perełki. Weźmy na przykład Mistral AI z Francji i ich flagowy model – Le Chat, który swoją szybkością działania potrafi przyćmić konkurencję. Fakt, na dużą skalę wciąż im odrobinę brakuje, ale tu potrzeba cierpliwości i wsparcia. W Stowarzyszeniu Made in Europe wierzymy, że każdy krok w stronę budowy europejskiej niezależności ma sens. Dlatego całkowicie przenieśliśmy się na Le Chat, wierząc, że każda subskrypcja pomaga rozwijać potencjał Mistral AI. A to przecież dopiero początek – w Europie mamy także inne startupy, jak Aleph Alpha czy Frag Das ODG, które celują w konkretne nisze, ale działają z pasją i potencjałem na coś większego.

Mówiąc o wsparciu lokalnych twórców, nie można pominąć podstawowego pytania: dlaczego warto? Po pierwsze, jak zawsze – dane. Powierzenie europejskim firmom naszych informacji oznacza, że pozostają one pod ochroną najlepszych na świecie przepisów, czyli RODO. Po drugie, zyski – dlaczego wszystkie pieniądze z użytkowania AI mają trafiać do zagranicznych korporacji, jeśli mamy swoje rozwiązania, oferujące wysoką jakość? Takie podejście wspiera naszą gospodarkę, niezależnie od tego czy jesteśmy fanami dużych projektów, czy małych startupów. Po trzecie, rosnące napięcia handlowe. W obecnym klimacie geopolitycznym powinniśmy dążyć do większej cyfrowej niezależności.

Pewnie, nie każdemu będzie łatwo porzucić produkty amerykańskich gigantów. Czasem różnica w skalach zwyczajnie boli, a benchmarki wyglądają lepiej na papierze. Ale, jak mówi stare powiedzenie: „Nie od razu Kraków zbudowano”. Europa dopiero się rozgrzewa w tym wyścigu – czy nie warto być częścią tej zmiany?